- Cześć, kochanie. - powiedział całując mnie w usta.
- Cześć. Zjesz śniadanie.
- Z chęcią. A co robisz?
- Tosty.
Po zjedzeniu śniadania porozmawialiśmy na temat ślubu. Ustaliliśmy, że przed urodzeniem dziecka musimy się jakoś wyrobić.
Tydzień później
Ślub mamy za dwa miesiące. Rozdaliśmy prawie wszystkie zaproszenia. W niedziele po powrocie z kościoła wybraliśmy imię dla dziecka. Jeszcze nie wiemy jaka to płeć, ale po wybraliśmy po dwa imiona: męskie (Arkadiusz, Filip) i żeńskie ( Aleksandra, Martyna). Po obiedzie, na którym zjedliśmy krokiety z barszczem, poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy jak będzie wyglądało nasze wesele. Za świadków wzięliśmy moją Agnieszkę i brata Piotra Łukasza. Po drodze do parku spotkaliśmy Ignaczaków.
- Cześć kochani - powiedziałam witając się z Iwoną
- Cześć - odpowiedzieli chórem
- Gdzie się wybieracie?
- Właśnie jedziemy kibicować Sebastianowi, bo gra w meczu finałowym w piłkę nożną.
- Ooo... to miło. A długo już gra?
- Z jakieś 1,5 roku, ale mam cichą nadzieje, że pójdzie w moje ślady. - zaśmiał się Igła.
- No to dobra nie będziemy Was zatrzymywać. Jedźcie już, bo się jeszcze spóźnicie. Trzymajcie się. - powiedział Piter i pożegnaliśmy się.
W drodze powrotnej rozmawialiśmy tym razem o rodzicach chrzestnych naszego dziecka.
- Matką chrzestną będzie moja siostra, a ojcem twój brat. Ok?
- Dobra. O tym samym układzie myślałem.
Docierając do mieszkania, przed nim czekali na nas rodzice Pita i jego brat.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak Wam minął miesiąc szkoły?
Bo mi tak średnio
Przepraszam Was jeszcze za to, że trochę zaniedbałam bloga.
Ale no cóż szkoła, klasa maturalna.
Myślę, że mnie rozumiecie.