środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 28

... zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał Łukasz, brat Piotrka.

- A co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.

- A wypisali mnie wczoraj i dzisiaj przyszłem do was w odwiedziny.

- Wchodź. - zaprosiłam go do środka - Czego się napijesz?

- Może herbaty, ale słabą. Cześć Pit. - powiedział wchodząc do pokoju i witając się z bratem.

- Jak się czujesz? - zapytał Pit.

- A dobrze, lepiej niż wcześniej. A wy jak się czujecie?

- Dobrze. Ja powoli dochodzę do siebie, a Iga jak na 4 miesiąc to wyśmienicie.

Rozmawialiśmy jeszcze dobre dwie godziny przy herbacie i ciastach. Koło 21 po Łukasza przyjechali teściowie tak na wszelki wypadek, by po drodze mu się nic nie stało. Chwilę porozmawialiśmy przy drzwiach i pojechali. Razem z Pitem umyliśmy się i poszliśmy spać.

Następnego dnia rankiem obudził mnie jakiś hałas dobiegający z kuchni. Pita nie było w łóżku. Wstałam na zegarku była godzina 8.36. Weszłam do kuchni, a mój mąż robił śniadanie.

- Cześć kochanie. A powiedz mi co ty tu robisz? - zapytałam.

- Ooo... cześć. A śniadanie robię. A ty już wstała? - zapytał lekko wystraszony.

- A no wstałam, bo ktoś robi śniadanie w kuchni i doszły do mnie zapachy.

- To miała być niespodzianka.

- O jak miło.

Po śniadaniu Pit poszedł na badania kontrolne, a ja zostałam w domu. Po kilku godzinach (4 godzinach) Pit jeszcze nie wrócił. Zaczęłam się niepokoić. Dzwoniłam i dzwoniłam a on nie odbierał. Wreszcie napisał SMS, że zaraz wróci. Chwilowo się uspokoiłam, dalej nie wiedząć gdzie on jest i robi. Po półgodzinie wrócił do domu z bukietem róż.

- Gdzie byłeś? - zapytałam go jak wszedł do mieszkania.

- Najpierw poszłem na badania i były kolejki, i czekałem koło godziny, później poszłem na "lekki" trening. Przepraszam, że ci nie powiedziałem.

- Dobrze, że ci się nic nie stało, ale następnym razem mów mi takie rzeczy.

- OK. Zapominałem ci powiedzieć, jeszcze raz przepraszam.

- Przeprosiny przyjęte. Chodź na chwilę. - wzięłam go za rękę i zaciągnęłam do sypialni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry w Nowy Rok 2014!!!
Więc zdarzyłam napisać kolejny rozdział 28 (Krótki ja zwykle:( )
29 rozdział nie wiem kiedy się ukarze, zobaczymy.
Więc opowiadajcie jakie macie postanowienia noworoczne, jakie prezenty pod choinkę dostaliście.
Ja dostałam rękawiczki od Mikołaja.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Kolejne krótkie info:(

Przepraszam Was, ale muszę to zrobić. 
Zawieszam bloga na czas nieokreślony. :(
Poprostu się nie wyrabiam.
Możliwe, że będę sporadycznie dodawać kolejne losy Pita i Ignasi.
Jeszcze raz przepraszam.
Mam nadzieje, śe się nie pogniewacie.
Jeśli będziecie mieli do mnie jakieś pytania to prosze mi je zadawać na asku. (adres poniżej:
---------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 27

Weszliśmy razem do środka w milczeniu.

- Co się stało? - spytał się Piter rodziców i brata.

- Musimy ci coś powiedzieć. - powiedział brat Piotra.

- No... więc...

- Łukasz ma nowotwór jelita grubego i poszukuje dawcy. - powiedziała moje przyszła teściowa.

Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Sama nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili namysłu przerwałam tą ciszę i powiedziałam.

- Może pojedźmy teraz do szpitala i się z Piotrkiem zbadamy i wtedy zobaczymy czy któreś z nas może być dawcą.

- Dobry pomysł - powiedział przyszły mój teść.

- No to jedziemy.

Pojechaliśmy w piątkę do pobliskiego szpitala. Zbadaliśmy się, po pół godzinie czekania wiedzieliśmy, że Pit będzie dawcą, a ja nie z oczywistych powodów. Termin moją tydzień po naszym ślubie.

2 miesiące później

Od dwóch tygodnia jestem panią Nowakowską. Ślub i wesele odbyły się bez najmniejszych problemów. Operacja też się powiodła. Łukasz powoli wraca do zdrowia. Jeszcze parę tygodnia potrzymają go do polepszenia stanu zdrowia.

Wracając do naszego wesela. Od gości zaproszonych i przybyłych dostaliśmy mnóstwo prezentów i tych rzeczowych jak i tych pieniężnych. Sporo tego było. Wszyscy byli zadowoleni. A Ignaczakowie wyszli na prostą. Kilka razy spotkałam się z Iwoną i rozmawialiśmy o dzieciach. Dawała mi rady co mam robić i nie tylko ona mi je dawała. Następnego dnia byłam umówiona na kolejną wizytę u pani ginekolog. Zrobiła mi USG, zmierzyła ciśnienie i zapisała na kolejną wizytę. Z dzieckiem wszystko było w porządku. Tego samego dnia wieczorem pojechałam odebrać Piotra z szpitala. Wypisali go z garścią przeróżnych tabletek. Resztę wieczoru spędziliśmy w domu oglądając mecz, później film, kiedy nagle....
---------------------------------------------------------------------------------
 Cześć wszystkim. Wróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba i przepraszam, że tak długo musieliście czekać.
Przepraszam za błędy i literówki.
Przepraszam Was jeszcze za to, że taki krótki.
Co myślicie na temat nowego trenera naszej reprezentacji?
PS. Znacie jakiś fajny film na wieczór?

sobota, 26 października 2013

Tutututum......

Dobra informacja dla czytających mojego bloga. 
Za jakiś tydzień pojawi się nowy post. Myślę, że wytrzymacie? Mam nadzieje, że tak. A poza tym jak tam w szkole? Bo u mnie bardzo ciężko. Prawie dzień w dzień mam kartkówkę lub sprawdzian. Po prostu masakra. Wy też tak macie?
------------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 7 października 2013

Info :)

Siema wszystkim. Przez jakiś cza nie będę dodawała kolejnego rozdziału, gdyż mam problemy z internetem i masę sprawdzianów i kartkówek. Myślę, że mnie dobrze rozumiecie i wybaczycie moją nie obecność. Mam nadzieje, że za niedługo wstawie, kiedy nie wiem. Zobacze jak się wyrobie. Dozobaczenia. :) 
-----------------------------------------
ASK <------ pytajcie
TWITTER <------ obserwujcie
Dear Darlin <----- słuchajcie

sobota, 28 września 2013

Rozdział 26

Do końca się rozbudziłam. Była 8.45. Sobota. Piter jeszcze spał. Poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Zanim zagotowała się woda zdążyłam jako tako umyłam się i przebrałam w "domowe" ubranie. Przygotowywując produkty na śniadanie w kuchni pojawiła się Piotrek.

- Cześć, kochanie. - powiedział całując mnie w usta.

- Cześć. Zjesz śniadanie.

- Z chęcią. A co robisz?

- Tosty.

Po zjedzeniu śniadania porozmawialiśmy na temat ślubu. Ustaliliśmy, że przed urodzeniem dziecka musimy się jakoś wyrobić.

Tydzień później

Ślub mamy za dwa miesiące. Rozdaliśmy prawie wszystkie zaproszenia. W niedziele po powrocie z kościoła wybraliśmy imię dla dziecka. Jeszcze nie wiemy jaka to płeć, ale po wybraliśmy po dwa imiona: męskie (Arkadiusz, Filip) i żeńskie ( Aleksandra, Martyna). Po obiedzie, na którym zjedliśmy krokiety z barszczem, poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy jak będzie wyglądało nasze wesele. Za świadków wzięliśmy moją Agnieszkę i brata Piotra Łukasza. Po drodze do parku spotkaliśmy Ignaczaków.

- Cześć kochani - powiedziałam witając się z Iwoną

- Cześć - odpowiedzieli chórem

- Gdzie się wybieracie?

- Właśnie jedziemy kibicować Sebastianowi, bo gra w meczu finałowym w piłkę nożną.

- Ooo... to miło. A długo już gra?

- Z jakieś 1,5 roku, ale mam cichą nadzieje, że pójdzie w moje ślady. - zaśmiał się Igła.

- No to dobra nie będziemy Was zatrzymywać. Jedźcie już, bo się jeszcze spóźnicie. Trzymajcie się. - powiedział Piter i pożegnaliśmy się.

W drodze powrotnej rozmawialiśmy tym razem o rodzicach chrzestnych naszego dziecka.

- Matką chrzestną będzie moja siostra, a ojcem twój brat. Ok?

- Dobra. O tym samym układzie myślałem.

Docierając do mieszkania, przed nim czekali na nas rodzice Pita i jego brat.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak Wam minął miesiąc szkoły?
Bo mi tak średnio
Przepraszam Was jeszcze za to, że trochę zaniedbałam bloga.
Ale no cóż szkoła, klasa maturalna.
Myślę, że mnie rozumiecie.

sobota, 14 września 2013

Rozdział 25

Gdy tylko Pit wrócił powiedziałam mu to tym liście. Oboje usiedliśmy przy stole w kuchni. Wzięłam nóż i go otworzyłam. Były w nim zdjęcia z tej pamiętnej imprezy. Nasze i nie tylko nasze zdjęcia oraz mały liścik, który brzmiał następująco:

Cześć kochani!
Przepraszam Was, że nie wysłałam ich pocztą ani nie wręczyłam osobiście, ale mamy małe problemy finansowe. A przechodziłam obok waszego domu i postanowiłam je zostawić, ale nikogo nie było w domu więc wsadziłam do skrzynki. Mam nadzieje, że wam się spodobają.
Wasza Iwona

Chwilę siedzieliśmy w ciszy i zdziwieniu. "Kurczę, Ignaczakowie mają mały problem z kasą." pomyślałam.

- Hej, Iga. Może im jakoś pomożemy i odwdzięczymy się za te zdjęcia.

- Wiesz co... o tym samym pomyślałam. Może zadzwoń do Krzyśka i zaproś ich dzisiaj na kolację.

- Ok. Już dzwonię. - Piter wyciągnął telefon z spodni, wybrał numer do Igły i zadzwonił.

Po półgodzinnej rozmowie Piotra z Igłą umówili się na 18.30 u nas, więc zaczęłam robić lazanię, sałatkę i mini przystawni. Piotrek w tym czasie poszedł do sklepu naprzeciwko po jakieś napoje. Przyszli parę minut po 18. Przywitaliśmy się i razem we czwórkę usiadaliśmy do nakrytego stołu w salonie (Sebastian i Dominika zostali u dziadków). Zjedliśmy lazanie przy rozmowie następnego sezonu chłopaków w Resovii i o paru innych rzeczach. Po kolacji z Iwoną pozanosiłyśmy naczynia do kuchni. Wstawiłam je odrazu do zmywarki. A chłopaki dorwali się do telewizora i zaczęli oglądać mecz Delecta - Jastrzębski Węgiel. 

- Iwona. Co u was się dzieje? Znalazłam zdjęcia w skrzynce.

- Wiesz co... - głęboko westchnęła i zaczęła dalej mówić - Rok temu kupiliśmy nowy laptop dla Sebastiana na raty i zalegamy z dwoma, bo listonosz nie raczył ich do nas dostarczyć listu z opłatą.

- Jak chcecie możemy w jakiś sposób wam pomóc?

- Nie, nie trzeba. Jutro akurat jesteśmy umówieni w tej sprawie, ale dzięki, że zapytałaś.

- Ok. Wiesz, że zawsze możecie na nas liczyć.

Obie przytuliłyśmy się do siebie i wróciłyśmy do chłopaków. Potem z Pitem poinfornowaliśmy ich o naszym dziecku. Zaczęli nam gratulować i tak rozmawialiśmy o dzieciach do godziny 23, i Ignaczakowie poszli do domu. My posprzątaliśmy do końca salon i poszliśmy spać. I znowu mi się dziwny sen, który przyśnił mi się rankiem i przestawiał się tak:

Był letni i ciepły wieczór. Razem z przyjaciół mi siedzieliśmy przy ognisku u kolegi, Nagle zerwał się silny wiatr. Szybko wzięliśmy wszystkie rzeczy i pobiegliśmy do domu. Nie był prądu i usłyszeliśmy szept: "Nie ma was, nie ma was." Więc nasz Przemek (tak miał na imię kolega, u którego było ognisko) zadzwonił do swoich rodziców, a jego rodzice stwierdzili, że go nie znają. Przyjrzałam się jego rodzinnym zdjęciom i go nie było na nich i od razu powiedziałam wszystkim. Poszliśmy na cmentarz i znaleźliśmy jego grób, na którym było napisane, że żył tylko 5 miesięcy. Po chwili usłyszeliśmy wycie wilka.

 I w tym momencie obudziłam się, gdyż pies sąsiadów zaczął szczekać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak tam w szkole? Macie już zapowiedziane lub czy mieliście jakieś kartkówki? Bo ja już tak.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
TWITTER