poniedziałek, 11 listopada 2013

Kolejne krótkie info:(

Przepraszam Was, ale muszę to zrobić. 
Zawieszam bloga na czas nieokreślony. :(
Poprostu się nie wyrabiam.
Możliwe, że będę sporadycznie dodawać kolejne losy Pita i Ignasi.
Jeszcze raz przepraszam.
Mam nadzieje, śe się nie pogniewacie.
Jeśli będziecie mieli do mnie jakieś pytania to prosze mi je zadawać na asku. (adres poniżej:
---------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 27

Weszliśmy razem do środka w milczeniu.

- Co się stało? - spytał się Piter rodziców i brata.

- Musimy ci coś powiedzieć. - powiedział brat Piotra.

- No... więc...

- Łukasz ma nowotwór jelita grubego i poszukuje dawcy. - powiedziała moje przyszła teściowa.

Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Sama nie wiedziałam co powiedzieć. Po chwili namysłu przerwałam tą ciszę i powiedziałam.

- Może pojedźmy teraz do szpitala i się z Piotrkiem zbadamy i wtedy zobaczymy czy któreś z nas może być dawcą.

- Dobry pomysł - powiedział przyszły mój teść.

- No to jedziemy.

Pojechaliśmy w piątkę do pobliskiego szpitala. Zbadaliśmy się, po pół godzinie czekania wiedzieliśmy, że Pit będzie dawcą, a ja nie z oczywistych powodów. Termin moją tydzień po naszym ślubie.

2 miesiące później

Od dwóch tygodnia jestem panią Nowakowską. Ślub i wesele odbyły się bez najmniejszych problemów. Operacja też się powiodła. Łukasz powoli wraca do zdrowia. Jeszcze parę tygodnia potrzymają go do polepszenia stanu zdrowia.

Wracając do naszego wesela. Od gości zaproszonych i przybyłych dostaliśmy mnóstwo prezentów i tych rzeczowych jak i tych pieniężnych. Sporo tego było. Wszyscy byli zadowoleni. A Ignaczakowie wyszli na prostą. Kilka razy spotkałam się z Iwoną i rozmawialiśmy o dzieciach. Dawała mi rady co mam robić i nie tylko ona mi je dawała. Następnego dnia byłam umówiona na kolejną wizytę u pani ginekolog. Zrobiła mi USG, zmierzyła ciśnienie i zapisała na kolejną wizytę. Z dzieckiem wszystko było w porządku. Tego samego dnia wieczorem pojechałam odebrać Piotra z szpitala. Wypisali go z garścią przeróżnych tabletek. Resztę wieczoru spędziliśmy w domu oglądając mecz, później film, kiedy nagle....
---------------------------------------------------------------------------------
 Cześć wszystkim. Wróciłam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba i przepraszam, że tak długo musieliście czekać.
Przepraszam za błędy i literówki.
Przepraszam Was jeszcze za to, że taki krótki.
Co myślicie na temat nowego trenera naszej reprezentacji?
PS. Znacie jakiś fajny film na wieczór?

sobota, 26 października 2013

Tutututum......

Dobra informacja dla czytających mojego bloga. 
Za jakiś tydzień pojawi się nowy post. Myślę, że wytrzymacie? Mam nadzieje, że tak. A poza tym jak tam w szkole? Bo u mnie bardzo ciężko. Prawie dzień w dzień mam kartkówkę lub sprawdzian. Po prostu masakra. Wy też tak macie?
------------------------------------------------------------------------

poniedziałek, 7 października 2013

Info :)

Siema wszystkim. Przez jakiś cza nie będę dodawała kolejnego rozdziału, gdyż mam problemy z internetem i masę sprawdzianów i kartkówek. Myślę, że mnie dobrze rozumiecie i wybaczycie moją nie obecność. Mam nadzieje, że za niedługo wstawie, kiedy nie wiem. Zobacze jak się wyrobie. Dozobaczenia. :) 
-----------------------------------------
ASK <------ pytajcie
TWITTER <------ obserwujcie
Dear Darlin <----- słuchajcie

sobota, 28 września 2013

Rozdział 26

Do końca się rozbudziłam. Była 8.45. Sobota. Piter jeszcze spał. Poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Zanim zagotowała się woda zdążyłam jako tako umyłam się i przebrałam w "domowe" ubranie. Przygotowywując produkty na śniadanie w kuchni pojawiła się Piotrek.

- Cześć, kochanie. - powiedział całując mnie w usta.

- Cześć. Zjesz śniadanie.

- Z chęcią. A co robisz?

- Tosty.

Po zjedzeniu śniadania porozmawialiśmy na temat ślubu. Ustaliliśmy, że przed urodzeniem dziecka musimy się jakoś wyrobić.

Tydzień później

Ślub mamy za dwa miesiące. Rozdaliśmy prawie wszystkie zaproszenia. W niedziele po powrocie z kościoła wybraliśmy imię dla dziecka. Jeszcze nie wiemy jaka to płeć, ale po wybraliśmy po dwa imiona: męskie (Arkadiusz, Filip) i żeńskie ( Aleksandra, Martyna). Po obiedzie, na którym zjedliśmy krokiety z barszczem, poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy jak będzie wyglądało nasze wesele. Za świadków wzięliśmy moją Agnieszkę i brata Piotra Łukasza. Po drodze do parku spotkaliśmy Ignaczaków.

- Cześć kochani - powiedziałam witając się z Iwoną

- Cześć - odpowiedzieli chórem

- Gdzie się wybieracie?

- Właśnie jedziemy kibicować Sebastianowi, bo gra w meczu finałowym w piłkę nożną.

- Ooo... to miło. A długo już gra?

- Z jakieś 1,5 roku, ale mam cichą nadzieje, że pójdzie w moje ślady. - zaśmiał się Igła.

- No to dobra nie będziemy Was zatrzymywać. Jedźcie już, bo się jeszcze spóźnicie. Trzymajcie się. - powiedział Piter i pożegnaliśmy się.

W drodze powrotnej rozmawialiśmy tym razem o rodzicach chrzestnych naszego dziecka.

- Matką chrzestną będzie moja siostra, a ojcem twój brat. Ok?

- Dobra. O tym samym układzie myślałem.

Docierając do mieszkania, przed nim czekali na nas rodzice Pita i jego brat.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak Wam minął miesiąc szkoły?
Bo mi tak średnio
Przepraszam Was jeszcze za to, że trochę zaniedbałam bloga.
Ale no cóż szkoła, klasa maturalna.
Myślę, że mnie rozumiecie.

sobota, 14 września 2013

Rozdział 25

Gdy tylko Pit wrócił powiedziałam mu to tym liście. Oboje usiedliśmy przy stole w kuchni. Wzięłam nóż i go otworzyłam. Były w nim zdjęcia z tej pamiętnej imprezy. Nasze i nie tylko nasze zdjęcia oraz mały liścik, który brzmiał następująco:

Cześć kochani!
Przepraszam Was, że nie wysłałam ich pocztą ani nie wręczyłam osobiście, ale mamy małe problemy finansowe. A przechodziłam obok waszego domu i postanowiłam je zostawić, ale nikogo nie było w domu więc wsadziłam do skrzynki. Mam nadzieje, że wam się spodobają.
Wasza Iwona

Chwilę siedzieliśmy w ciszy i zdziwieniu. "Kurczę, Ignaczakowie mają mały problem z kasą." pomyślałam.

- Hej, Iga. Może im jakoś pomożemy i odwdzięczymy się za te zdjęcia.

- Wiesz co... o tym samym pomyślałam. Może zadzwoń do Krzyśka i zaproś ich dzisiaj na kolację.

- Ok. Już dzwonię. - Piter wyciągnął telefon z spodni, wybrał numer do Igły i zadzwonił.

Po półgodzinnej rozmowie Piotra z Igłą umówili się na 18.30 u nas, więc zaczęłam robić lazanię, sałatkę i mini przystawni. Piotrek w tym czasie poszedł do sklepu naprzeciwko po jakieś napoje. Przyszli parę minut po 18. Przywitaliśmy się i razem we czwórkę usiadaliśmy do nakrytego stołu w salonie (Sebastian i Dominika zostali u dziadków). Zjedliśmy lazanie przy rozmowie następnego sezonu chłopaków w Resovii i o paru innych rzeczach. Po kolacji z Iwoną pozanosiłyśmy naczynia do kuchni. Wstawiłam je odrazu do zmywarki. A chłopaki dorwali się do telewizora i zaczęli oglądać mecz Delecta - Jastrzębski Węgiel. 

- Iwona. Co u was się dzieje? Znalazłam zdjęcia w skrzynce.

- Wiesz co... - głęboko westchnęła i zaczęła dalej mówić - Rok temu kupiliśmy nowy laptop dla Sebastiana na raty i zalegamy z dwoma, bo listonosz nie raczył ich do nas dostarczyć listu z opłatą.

- Jak chcecie możemy w jakiś sposób wam pomóc?

- Nie, nie trzeba. Jutro akurat jesteśmy umówieni w tej sprawie, ale dzięki, że zapytałaś.

- Ok. Wiesz, że zawsze możecie na nas liczyć.

Obie przytuliłyśmy się do siebie i wróciłyśmy do chłopaków. Potem z Pitem poinfornowaliśmy ich o naszym dziecku. Zaczęli nam gratulować i tak rozmawialiśmy o dzieciach do godziny 23, i Ignaczakowie poszli do domu. My posprzątaliśmy do końca salon i poszliśmy spać. I znowu mi się dziwny sen, który przyśnił mi się rankiem i przestawiał się tak:

Był letni i ciepły wieczór. Razem z przyjaciół mi siedzieliśmy przy ognisku u kolegi, Nagle zerwał się silny wiatr. Szybko wzięliśmy wszystkie rzeczy i pobiegliśmy do domu. Nie był prądu i usłyszeliśmy szept: "Nie ma was, nie ma was." Więc nasz Przemek (tak miał na imię kolega, u którego było ognisko) zadzwonił do swoich rodziców, a jego rodzice stwierdzili, że go nie znają. Przyjrzałam się jego rodzinnym zdjęciom i go nie było na nich i od razu powiedziałam wszystkim. Poszliśmy na cmentarz i znaleźliśmy jego grób, na którym było napisane, że żył tylko 5 miesięcy. Po chwili usłyszeliśmy wycie wilka.

 I w tym momencie obudziłam się, gdyż pies sąsiadów zaczął szczekać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak tam w szkole? Macie już zapowiedziane lub czy mieliście jakieś kartkówki? Bo ja już tak.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
TWITTER

piątek, 13 września 2013

The Versatile Bloggger

Dziękują za nominację:)

Zasady konkursu:
1.Podziękuj nominującemu na jego blogu.
2. Pokaż nagrodę The Versatile Blogger.
3. Napisz 7 faktów o sobie.
4. Nominuj 15 blogów, które na to zasługują.
5. Poinformuj ich o tym.


7 faktów o mnie:
1. Mam na imię Emilia.
2. Chodzę do technikum.
3. Mam zamiar iść na studia.
4. Ulubieni siatkarze to: Nowakowski, Ignaczak, Winiarski
5. Ulubiona książka: Diabeł ubiera się u Prady
6. Mam rodzeństwo.
7. Mieszkam w Makowie.

Nominowane blogi:
http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
http://iwannashelteryou.blogspot.com/

Nagroda:


PS. Nowy rozdział ukarze się możliwe że jutro lub w niedziele

środa, 11 września 2013

Cześć :)

Siema wszystkim, który czytają mój blog przepraszam, że tak długo nie dodaje nowych postów, ale wiecie szkoła się zaczęła, za bardzo nie mam czsu wchodzić na niego, ale postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej się da. I jeszcze raz przepraszam. Pozdrawiam. :)

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 24

Po zrobieniu badań pani doktor stwierdziła jedno znacznie i na 100%, że jestem w ciąży w 2 tygodniu i zapisała mnie na kolejną wizytę za miesiąc. Podziękowałyśmy i poszłyśmy na spacer na spokojną, szczerą rozmowę.

- I co teraz? Przecież ja se nie poradzę. - powiedziałam

- Jak "i co teraz?" Urodzisz zdrowe, śliczne dziecko. Powiesz Pitowi, rodzicom, jego rodzicom. A poza tym masz mnie i ich. Na pewno  Ci pomożemy. - pocieszyła mnie Aga.

Zaszłyśmy do księgarni. Kupiłam książkę na temat wychowania dziecka (tak na wszelki wypadek), bo kompletnie byłam zielona w tych sprawach. Potem zrobiłyśmy zakupy i poszłyśmy do mojego domu.

- Zrobić Ci herbatę? - spytałam

- Ok. Możesz zrobić. Kiedy zadzwonisz do Piotrka?

- Dzisiaj wieczorem.

Jeszcze porozmawiałyśmy i Agnieszka poszła koło 18. Półtorej godziny siedziałam w ciszy w przyciemnionym pokoju. Wreszcie zadzwoniłam do Piotra. Odebrał po drugim sygnale.

- Halo?

- Cześć, kochanie.

- Ooo... Cześć. Jak tam w domku?

- Dobrze. Bardzo tęsknię za Tobą. A jak u Was?

- Też dobrze. Za tydzień wracamy. Rozegramy półfinał i później jak się uda, mam taką nadzieję, finał. U Ciebie na pewno wszystko wporządku? Bo jakiś smutny głos masz?

- No... Nie do końca jest dobrze. Jest jedna sprawa, o której powinieneś wiedzieć i nie jest ona na telefon. Więc powiem Ci o niej jak wrócisz.

- Ok. Jak wrócimy to odrazu o tym porozmawiamy.

Ten tydzień minął bardzo szybko, a ta wieść na szczęście nie rozeszła się po wszystkich. W pracy nikt nie wiedział oprócz Agnieszki i chwała jej za to, że nie jest taką plotkarą i nie rozgadała. Tego dnia, którego Pit wracałz złotym medalem, powoli sprzątnęłam cały dom. Koło 14 byli na lotnisku w Warszawie, Później obiad u premiera, no i wreszcie każdy wracał w swoją stronę do domu. Piotr był w mieszkaniu o 19.47. Rzucił wszystkie torby przy drzwiach do łazienki i podbiegł do mnie siedzącej na kanapie i oglądającej telewizję.

- Cześć kochanie. Więc o jakiej sprawie chciałaś mi powiedzieć? - powiedział całując mnie w usta.

- Cześć, mój mamucie. Po pierwsze chciałam ci pogratulować złotego medalu, a po drugie chciałam cię poinformować, że...

- Że...?

- Będziemy mieli dziecko. - Piter zaniemówił z wrażenia i po chwili rzuciliśmy się w ramiona i oboje zaczęliśmy płakać z szczęścia. Po 20  zadzwoniliśmy do rodziców z tą nowiną.

Tydzień później

Zaczął się następny rok zajęć na uczelni. Pracowałam w weekendy w pobliskim szpitalu przez 6 godzin. Gdy któregoś dnia sprawdzając pocztę w skrzynce znalazłam list bez znaczka. Zastanawiając co w nim jest weszłam do mieszkania. Postanowiłam poczekać z jego otwarciem do przyjazdu Piotrka.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was:
- Za tak późne dodanie kolejnych losów Pita i Igi
- Za literówki i błędy
- Za trzymanie Was w niepewności
Został nam ostatni tydzień wakacji. Macie jakieś plany na wykorzystanie go?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 23 sierpnia 2013

Hmmm......

No więc jutro pojawi się kolejny rozdział mego opowiadania. Myśle, że napisze jeszcze kilka rozdziałów i epilog no i KONIEC. Teraz możecie napisać swoje żale wziązanie z moim opowiadaniem.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Krótka informacja :)

Przepraszam, że ostatnio nie dodałam żadnego posta, ale miałam zakręcony tydzień. Mam nadzieje, że w tym tygodniu coś się pojawi. I jeszcze raz bardzo przepraszam.

środa, 7 sierpnia 2013

The Versatile Blogger

The Versatile Blogger

Dziękuję za nominację Stay :) i jej bloga http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/

 
Zasady konkursu: 

1. Podziękuj nominującemu na jego blogu2.Pokaż nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu3. Napisz 7 faktów o sobie4. Nominuj 15 blogów które na to zasługują5. Poinformuj ich o tym    
7 faktów:
1. Mam na imię Emilia.
2. Kibicuję naszej reprezentacji Polski w piłce siatkowej.
3. Interesuję się siatkówką koło 4 lat, oprócz niej interesuję się wszystkim po trochu.
4. Moim ulubionym sportowcem jest Krzysztof Ignaczak, Marcin Gortat, Bartosz Kurek.
5. Pasjonuję mnie fotografia.
6. Nie lubie zakłamanych i zadufanych w sobie ludzi.
7. Od jakiegoś czasu wybieram się na mecz siatkówki

Nominowane blogi:

http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
http://carmencerrodreams.blogspot.com/
http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-five.html
http://4volleyball44.blogspot.com/
http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

Przepraszam, że tak mało. Internet mi coś szwankuję i kilka blogów nie chciało mi się załadować.

Rozdział 23

Był słoneczny piątek. Po pracy odrazu poszłam do domu. po przekroczeniu progu zaczęło mi się zbierać na wymioty. Szybko pobiegłam do łazienki. "Pewnie to zatrucie" pomyślałam. Ale nic mi nie przechodziło. Wzięłam z 4 tabletki i nic nie pomagały. Nagle zadzwoniłam moja komórka. Aga. Wzięłam ją z komody i odebrałam.

- Cześć, Iga. Może dziś gdzieś pójdziemy na jakieś babskie pogaduchy?

- Cześć, Aga. Z chęcią bym poszła, ale jakoś źle się czuję. Chyba czymś się zatruła.

- Ooo... Szkoda. Mam pomył. To ja przyjdę do ciebie. Ok?

- Ok. Jak chcesz oglądać mnie w takim stanie to przyjść.

Po 15 minutach Agnieszka już była. Zaczęła mnie przepytywać jak na komisariacie. Powiedziałam jej, że to pewnie zatrucie i co jadłam i robiłam przez ostatni tydzień. Jesteśmy z Agnieszką najlepszymi koleżankami (jak i z Madzią) i nie uważała tego za zatrucie.

- Robiłaś test ciążowy? - spytała nagle.

- Nie, niby po co?

- No jak to po co? Możliwe, że jesteś w ciąży.

- Eee... tam. Za nie długo mi to przejdzie.

- A Pit gdzie jest? Już wie, że będzie ojcem?

- Pit ma zgrupowanie w Spale na ME i nie wiem, bo nie jestem w ciąży.

- Wiesz co? Zaraz przyjdę.

Agnieszka wybiegła jakby poparzona. Nie minęło 10 minut, a była już spowrotem z trzema testami ciążowymi. I nagle rzuciła do mnie takie słowa:

- Idź zrób, bo jak nie to...

- Ok, dobra. Już idę robić.

Po kilku minutach czekania pierwszy wyszedł pozytywny (czyt. dwie kreski). "Kurczę, to nie może być prawda." - pomyślałam

- I jak? - usłyszałam zza drzwi.

- Dwie kreski.  - odpowiedziałam.

- Zrób następne.

Zrobiłam dwa kolejne. Jeden wyszedł negatywny, a drugi pozytywny.

- I co, i co?- niecierpliwiła się Aga.

- Sama zobacz.

- Nie no musisz iść do ginekologa.

- W poniedziałek pójdę.

-Nie idziemy teraz.

Po tych słowach Aga pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi. Wzięłam ostanie badania i kilka potrzebnych rzeczy wsadziłam do torebki i pojechałyśmy do szpitala. Po wejściu do budynku skierowałyśmy się w stronę rejestracji. Pani, która tam siedziała powiedziała, że akurat ginekolożka nie ma pacjentów, więc możemy tam iść. Przyjęła nas miła pani doktor Dagmara Stefaniuk.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Proszę siadać. - wskazała na krzesełka koło biurka. - Nazywa się pani ...

- ... Ignacja Kaczmarczyk.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za błędy i literówki.
I kolejny rozdział za nami. 
Myślę, że wam się spodoba. :)

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 22

Odebrał Pit. Dzwonili z policji mówiąc, że znaleźli właściciela auto, którego Piotrek ukradł na tej pamiętnej imprezie. to był samochód prezesa ZAKSY, który był na weekendowym urlopie w Rzeszowie. Z jednej strony to dobrze, że nie zgłosił kradzież. Stwierdził, że za taki czyn nie pociągnie Pita do sądu. Dla niego był ważnie, że auto było całe, a Piotrek dostał tylko pisemne pouczenie.

Wieczorem poszliśmy przejść się po parku. Po drodze zaszliśmy do kina na komedie "Gorący towar". Kiedy film się skończył chwilę jeszcze postaliśmy przed kinem i poszliśmy do całodobowej kawiarni. Usiadaliśmy przy stoliku i patrzyliśmy w gwiazdy.

- Piter?

- Słucham?

- Kocham Cię. - powiedziałam łapiąc go za rękę.

- Ja Ciebie też kocham.

Po tych słowach przytuliliśmy się mocno do siebie. Po powrocie do domu zmęczeni poszliśmy spać, ale przed snem zaczęliśmy się kochać.

Następnego dnia wstaliśmy razem z promieniami słońca. Gdy Piter był w łazience zrobiłam śniadanie i kawę. Później umyłam się, przebrałam i poszłam do pracy. Pit wyszedł pół godziny później. Jeszcze zostało mi dwa tygodnie pracy i kolejny rok studiów. Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko. Wychodząc z budynku koło 14 napotkałam Igłę.

- Cześć Krzysiu.

- Cześć. Jak tam? Piter mówił, że właściciel się znalazł.

- Dobrze. A tak znalazł się. Podobno był na urlopie.

- Zjesz z nami obiad?

- Z miłą chęcią.

Chwilę jeszcze poczekaliśmy na Pita oraz Iwonę i razem poszliśmy do pobliskiej restauracji. Po zjedzonym obiedzie i dość długiej rozmowie pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją drogę.

Z Piotrem weszliśmy do mieszkania, przebraliśmy się i powędrowaliśmy na kanapę odpoczywać. Włączyliśmy telewizor i oglądaliśmy mecz tenisowy (Janowicz-Novak).

- Iga. Co byś powiedziała na dzieci?

- Dzieci?

- Tak, dzieci.

- Myślałam o tym kiedyś i bardzo bym chciała je mieć z przystojnym facetem, który siedzie teraz koło mnie i słucha co ja mu mówię. - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

- Też bym chciał je mieć z piękną kobietą, która przed chwilą przykleiła się do mnie i całuje.

Po tych słowach nie mogliśmy się oprzeć i kolejny raz się kochaliśmy. Potem przenieśliśmy się do sypiali gubiąc przy tym ubrania i tam zostaliśmy do samego rana.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Jak minął Wam miesiąc wakacji? Bo mi bardzo szybko.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 21

- Iga, to ja.

- Piter, ale mnie wystraszyłeś. Co ty tu robisz o tej porze?

- Ja... Ja właśnie wracam z spotkania.

- Z jakiego spotkania?

- A mieliśmy z chłopakami taki męski wieczór no i dopiero teraz się rozeszliśmy. No to co idziemy do domu czy będziemy tak tu stać?

- Idziemy. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.

Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy w kierunku naszych mieszkań.

- Iga?

- Tak?

- Dużo myślałem o tym i nie wiem czy się na to zgodzisz.

- Nad czym tak myślałeś?

- Bo ty mieszkasz sama, ja mieszkam sam i czy.... - stanął naprzeciwko mnie i złapał mnie za ręce - ... byś zamieszkała razem ze mną pod jednym dachem?

- Oczywiście, że tak - powiedziałam ze łzami w oczach i szybko do niego się przytuliłam.

Po drodze rozmawialiśmy o tej sprawie. Ustaliliśmy, że jutro poszukamy wspólnie jakiegoś mieszkania, żeby Piter miał blisko na Podpromie, a ja blisko na uczelnie.

W niedziele obudziłam się po 8. W piżamie poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, zjadłam serek wiejski z rzodkiewką i szczypiorekiem. Po śniadaniu przebrałam się i zasiadłam do laptopa poszukując jakiegoś mieszkania dla nas. O 12 zadzwoniłam do Pita. Po 10 minutach przyszedł do mojego mieszkania.

- Cześć, kochanie. Znalazłaś coś?

- Cześć. Tak. Znalazłam dwa mieszkania. Jedno jest 2 km od Podpromia i kilka przystanków do uczelni, a drugie na Słowackiego.

- Właśnie też patrzyłem to na Słowackiego i najbardziej mi się spodobało.

- No właśnie mi też te się podoba.

- Dzwoniłem pod ten numer i powiedziałem, że możemy jutro przyjść koło 14.

- Ok. Możemy iść zobaczyć.

Następnego dnia po pracy poszliśmy do owego mieszkania. Obejrzeliśmy je i spodobało nam się. Odrazu ustaliliśmy ternim podpisania umowy o kupnie na następny dzień. Za dwa dni oboje powoli przenosiliśmy swoje rzeczy do niego. Było już urządzone, ale parę rzeczy urządziliśmy po swojemu, niektóre powywalaliśmy. Swoje "byłe" mieszkania wystawiliśmy na sprzedasz gdzie się da. Zgłosiło się parę osób na kupno. Jedno sprzedaliśmy starszemu małżeństwu, a drugie wynajęliśmy studentom. W drugim weekendzie września zrobiliśmy parapetówkę dla znajomych. Każdy coś przyniósł. W poniedziałek przyjechali moi rodzice z Kacprem i Piotra rodzice. Zjedli u nas obiad i pojechali. Gdy zamknęliśmy drzwi zadzwonił telefon.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki oraz za to że taki krótki. (tymczasowy brak weny)
Kto jedzie na ME?
Zapraszam do komentowania.

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 20

Rankiem, w sobotę, obudził mnie telefon. "Oj Boże jest sobota. Dajcie mi się wyspać." pomyślałam, ale odebrałam z niechęcią.

- Iga?

- Przy telefonie.

- Cześć to ja Madzia. Słuchaj jest sprawa.

- Cześć jaka?

- Robimy z Kaśką, naszą dawną kumpelą, zjazd klasowy z ogólniaka za tydzień i dzwonimy do wszystkich. Będziesz?

- Madzia, daj mi się zastanowić. Ok?

- Ok. Obudziłam cię?

- Szczerze to tak. Obudziłaś mnie. Przedzwonię do ciebie wieczorem albo jak się już zastanowię.

- Dobra. Do usłyszenia. Pa.

Odłożyłam słuchawkę, spojrzałam na zegarek była 7.42, zamknęłam oczy i zdrzemnęłam się jeszcze jakieś pół godziny. Gdy wstałam dostałam SMS-a od Agnieszki z pytaniem czy nie przeszłabym się z nią do kina. Odrazu odpisałam, że z miłą chęcią pójdę. Poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przebrałam się i zaczęłam porządkować szafki w kuchni (czyt. wszystkie przeterminowane produkty powyrzucać, poukładać talerz, itp.).

Koło godziny 13 zadzwoniłam do Madzi obwieszczyć, że zjawię się na spotkaniu klasowym i porozmawiałam z nią jeszcze parę minut (jakieś 48). Nie minęło 5 minut do drzwi zadzwonił kurier z paczką. Podpisałam, że odebrałam przesyłkę i zamknęłam drzwi. Obejrzałam ją ze wszystkich stron (ja tam nic nie zamawiałam przez internet). Wreszcie znalazłam adres nadawcy. Rodzice. Co oni mi mogli przysłać. W pokoju dziennym na kanapie otworzyłam ją. W środku znajdowały się ciuchy, które zapominałam spakować ostatnim razem jak byłam u rodziców i list napisany przez mamę.

   "Droga córko!

   Zrobiwszy porządki w całym domu natknęłam się na twoje ubrania, które  nie spakowałaś ostatnim razem jak byłaś u nas. Spakowałam Ci jeszcze dwa kubki. Twoje ulubione.

Pozdrawiam Twoja mama 

PS. Kacper czuję się dobrze. Jedzie z Kubą na tydzień do Gdańska."

"Och ta mam. To dobrze Kacper czuję się lepiej i jedzie z Kubą, naszym stryjecznym bratem, do Gdańska" pomyślałam.

Była już 17. Ubrałam się (2), zrobiłam makijaż i poszłam na umówione miejsce, które ustaliłam z Agnieszką. Już czekała ubrana w spódniczkę, T-shirt i jeansową kurteczkę (1) i razem ruszyłyśmy w stronę Cinema City. Weszłyśmy do środka. Podeszłyśmy do tablicy, na której wyświetlane były filmy, które puszczają na ten wieczór. Po chwili zastanowienia wybrałyśmy "Kac Vegas III" o 18.30. Miałyśmy jeszcze pół godziny więc poszłyśmy po coś do jedzenia. Kupiłyśmy dwie litrowe cole, dwie paczki chipsów i paluszki oraz wstąpiłyśmy przed seansem do WC. Po obejrzeniu filmy była godzina 20.36 i spacerkiem przeszłyśmy się po mieście.

Koło 22.20 pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją drogę. Przechodząc przez park, który nie był wystarczająco oświetlony (bałam się przez niego przechodzić, ale to była najkrótsza droga do domu), nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Zaczęłam się szarpać. Gdy nagle usłyszałam znajomy głos.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i literówki.
Kolejny rozdział za nami. Już 20.
Zapraszam do komentowania, oceniania.
Może macie jakie pomysły albo jakieś "ale" do mojego bloga.

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 19

- ... że ukradłem komuś samochód.

- Jak to ukradłeś?

- Nie wiem jak. Nie pamiętam.

 - To musimy odnaleźć tą osobę, której ukradłeś ten samochód albo zgłosić się na policję zanim ta osoba zgłosi kradzież auta.

- Nie, nie!!!

- Ta jaki masz pomysł?

Po długiej naradzie uzgodniliśmy, że jutro po treningu pójdzie na policję, a wieczorem przyjdzie mi zdać relację. Odprowadziłam go do jego mieszkania, później wróciłam do siebie. Przez jakiś czas myślałam nad tą całą sytuacją. "Kiedy? Jak on to zrobił? Przecież przez większość czasu był przy mnie. Chociaż pod koniec mi gdzieś uciekł i do domu wracałam sama. Kurczę."

Następnego dnia, w piątek, wstałam po  6. Udałam się do łazienki, umyłam się, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż. W kuchni zjadłam śniadanie i wypiłam małą, czarną kawę. O 7.11 wyszłam z mieszkania do pracy. Przed budynkiem spotkałam naszego najlepszego libero reprezentacji, jak i Resovii Igłę.

- Cześć. Jak się czujesz?

- Cześć Iga. W miar dobrze. Piter ci mówił co zrobił tamtego wieczoru?

- Tak mówił. A ty wiesz coś więcej na ten temat?

- Nie. Wiem tyle samo co ty. W tym samym czasie wychodziliśmy. Przy pożegnaniu gdzieś się zawieruszył i później go nie widziałem. Z tobą przypadkiem nie wracał?

- Właśnie nie. Sama wróciła. Na początku kawałek szłam z Lotmanami i myślałam ze Pit idzie za nami, ale go nie było. Dzisiaj idzie na komisariat po treningu, a wieczorem ma mi zdać relację. Mam prośbę do ciebie.

- Jaką?

- Mógłbyś, oczywiście jak masz czas, pójść tam z nim.

- Ok. Nie ma sprawy.

- Dziękuję. - powiedziałam i mocno go przytuliłam.

Razem weszliśmy do budynku. Ja poszłam do pokoju statystyk, a Igła na salę. Po uzupełniałam okresowe badania, zleciłam dodatkowe badania niektórym siatkarzom. O 13 skończyłam pracę i poszłam na zakupy. Po powrocie do mieszkania koło 14.30 rozpakowałam zakupy i zadzwoniłam do Madzi. Trochę pogadałyśmy ze sobą. Później przebrałam się w "domowe" ciuchy i zrobiłam duże pranie. Nim się obejrzałam była już prawie 18. 00. Przez myśl mi przeszła sprawa Piotra. Miał się zjawić. Przyszedł po 19. Powiedział jak było. W międzyczasie, jak mówił ,zrobiłam kolację i herbatę.

- Będziesz miał jakąś sprawę za to?

- Nie wiem jeszcze. Policja powiedziała, że za wcześnie, a po drugie muszą się skontaktować z właścicielem samochodu.

- A wiesz kto to jest? Powiedzieli ci?

- Nie, nie wiem. Oni nie udzielają takich informacji.

- Będzie dobrze - pocieszyłam go tuląc do siebie.

- Dziękuję, że jesteś przy mnie.

- Nie ma za co.

Pożegnaliśmy się i Piter poszedł do siebie. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni pozmywać naczynia. O 22 byłam już w łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i 19 rozdział.
Dziękuję za 5033 wyświetleń. Bardzo dziękuję.
Jak tam wakacje? Oglądaliście Uniwersjadę? Nasi o złoto.
Kto idzie z Was na trening z Możdżonkiem?
Przepraszam za błędy jakie zrobiła.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 18

Następnego dnia miałam wolne, więc obudziłam się później niż zwykle w takie dni. Cały dzień przechodziłam w piżamie. Zadzwoniłam do mamy koło 15, by dowiedzieć się jak czuję się mój brat, Kacper. Powiedziała, że za dwa dni go puszczają do domu i będzie jeszcze musiał za cztery dni po przyjeździe do domu jechać do szpitala na zdjęcie gipsu, szwy ma już ściągnięte. Po rozmowie z mamą zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała moja koleżanka z roku, Agnieszka, która też pracuje w Podpromiu.

- Cześć.

- Cześć. Co ty tu robisz? Coś się stało? - zapytałam z niepokojem.

- Nie nic z tych rzeczy. Mam do ciebie małą prośbę.

- Jaką?

- Wiesz, teraz jadę na wakacje na dwa tygodnie. Bym ci dała klucze do mojego mieszkania i byś z dwa razy tam zajrzała i podlała kwiaty. Oczywiście jak masz czas i ci to nie będzie sprawiało żadnego kłopotu.

- Nie. Oczywiście, że zajrzę, nie ma sprawy.

- Ok. Dziękuję. Kiedyś ci się odwdzięczę.

Po zamknięciu drzwi położyłam klucze na szafeczce w przedpokoju i dalej leniuchowałam na kanapie. Wieczorem popisałam z Madzią na czacie, zajrzałam na pocztę i Facebooka. Koło godziny 20.30 wpadł do mnie Piter. Strasznie wystraszony. Przez jakiś czas nie mogłam go uspokoić. Gdy emocje u niego opadły  mocno mnie przytulił.

- Powiesz mi co się stało? - spytałam niepewnie.

Przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad tym wydarzeniem.

- Chyba zrobiłem coś głupiego, bardzo głupiego.

- Piotrek, mów jaśniej, bo dalej nie wiem o co chodzi i co się z tobą dzieje.

Usiadł na kanapie, ja podążając za jego śladami, zrobiłam to samo.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć. - zatrzymał się, szukając odpowiednich słów - To jest związane z wczorajszą imprezą. Narąbałem się w trzy dupy, chyba jak większość siatkarzy, a dowiedziałem się, że...

- Że co?

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że zauważyliście dwie strony które się pojawiły, więc zapraszam do zapoznania się z nimi. :)
Jesteście gotowi  na mecz z Bułgarią? Bo ja tak. Z tego co czytałam ma być transmisja w Polsacie. Już nie mogę się doczekać.

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 17

Piter się obudził.

- Co się stało? Krzyczałaś i cała jesteś mokra.

- To tylko głupi sen. Koszmar.

- Połóż się.

Położyłam się, a Pit mnie przytulił. Obudziłam się rano. Wstałam i poszłam do kuchni, gdzie na mnie czekła Piotrek z śniadaniem  i herbatą. Wspólnie zjedliśmy posiłek przy czym opowiedziałam mu co mi się śniło.

- Boję się. - powiedziałam.

- Czego?

- Że znowu coś się stanie.

- Jak to "znowu się coś stanie"?

- Wcześniej przeddzień twojego wyjazfu śniło mi się tornado, polana, moja dawna koleżanka. A następnego dnia zadzwoniła do mnie mama z wiadomością, że Kacper miał wypadek. A teraz ten morderca.

- Nie martw się, to tylko zbieg okoliczności i jakieś głupie wytwory twojej wyobraźni. Mi też czasem śnią się takie rzeczy i nic się nie dzieje. - powiedział trzymając mnie za ręce.

Po rozmowie Piter poszedł do siebie, a ja wzięłam prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i poszłam na zakupy. Wróciwszy do domu zrobiłam plan na najbliższe dwa tygodnie, co mam kiedy zrobić.


  1. Dziś, środa, 14 sierpnia - zakupy (już zrobione)
  2. Czwartek, 15 sierpnia - posprzątać
  3. Piątek, 16 sierpnia - dokupić napoje
  4. Sobota, 17 sierpnia - zrobić ciasto i obiad na jutro
  5. Niedziela, 18 sierpnia - przyjąć gości
  6. Poniedziałek, 19 sierpnia - iść do pracy (przygotować hale na jutrzejszy mecz)
  7. Wtorek, 20 sierpnia - MECZ POLSKA - FRANCJA
  8. Środa, 21 sierpnia - mecz Brazylia - Rosja, po pracy spacer z Madzię i rajd po sklepach
  9. Czwartek, 22 sierpnia - pomoc w papierach
  10. Piątek, 23 sierpnia - wolne, wizyta u kosmetyczki
  11. Sobota, 24 sierpnia - wolne, wizyta u fryzjerki i w spa
  12. Niedziele, 25 sierpnia - FINAŁ LIGI ŚWIATOWEJ
  13. Poniedziałek; 26 sierpnia - konferencja prasowa
  14. Wtorek, 27 sierpnia - przygotowanie hali do meczu koszkówki, "mini party" w pracy po pracy
Minęły szybko te dwa tygodnie. Rodzice i rodzeństwo przypadło sobie do gustu. Chłopacy wygrali złoty medal ioczywiście musieliśmy to uczcić. Wszyscy siatkarze z żonami lub dziewczynami w klubie ucztowali do samego rana. Bliżej (i z drugiej strony) poznałam osoby z którymi się przez ten czas zżyłam. Koło 8 rano byłam już w mieszkaniu. Szybko umyłam się i poszłam spać. Obudziłam się dopiero po 15. Poszłam do kuchni zrobiłam herbatę i jakiekolwiek posiłek. Zadzwoniłam do Pita. Odebrał troche zaspany po 5 sygnale. Porozmawialiśmy jakąś godznię. Potem obejrzałam wiadomości i poszłam dalej spać.

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam żadnych postów, gdyż byłam na wakacjach i nie miałam dostępu do internetu, więc jeszcze raz przepraszam.
Jak tam po meczach z Argentyną? 
Jesteście przygotowani na dzisiejszy mecz z USA?

czwartek, 4 lipca 2013

Uwaga.!!!!

Przeprzaszam, że nie dodawałam żadnego nowego rozdziału przez ten czas, ale: po pierwsze byłam na wakacjach u siostry. po drugie nie miałam dostępu do internetu, po trzecie chciałam troche odpocząć. Jutro dodam następny rozdział i jeszcze raz przepraszam.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 16

Następnego dnia popołudniu wróciłam z Magdą do Rzeszowa. Weszłyśmy do mojego mieszkania. Zrobiłyśmy obiad i poszłyśmy na zakupy. Po drodze zaszłyśmy do mojego miejsca pracy. Odebrałam identyfikator, gdyż 20 sierpnia siatkarze grają mecz półfinałowy z Francją. Po zakupach poszłyśmy na spacer do parku. zaszłyśmy do kawiarni po kawę. Magda wieczorem wróciła do domu. Ja w tym czasie poszłam odpoczywać na kanapie. Włączyłam telewizor, obejrzałam wiadomości i drugą część Iron mana. Koło 23 poszłam spać. Rano koło 8 wstałam, ubrałam się w "domowe" ciuchy, zjadłam śniadanie, zrobiłam obiad i zaczęłam sprzątać w mieszkaniu. Po 16 nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi zobaczyłam Pita z bukietem róż.

- Cześć piękna! - powiedział z bananem na twarzy.

- Cześć. Wejdź.

- To dla ciebie.

- Dziękuję. A z jakiej to okazji? - spytałam.

- Za to, że jesteś. - powiedział całując mnie w usta.

Poszłam do jakieś naczynie, by wstawić kwiaty, nalałam wody i postawiłam z różami na stole.

- Moja mama chciałaby cię poznać. Wypytywała mnie o ciebie jak byłam u rodziców.

- Tak? Kiedy przyjedzie?

- Powiedziałam, że muszę z tobą porozmawiać i z twoimi rodzicami.

- A tata też by chciał mnie poznać?

- Tata jest tego samego zdania co mama. - powiedziałam patrząc mu w oczy.

Rozmawialiśmy i wreszcie ustaliliśmy termin spotkania na najbliższą niedziele. Zadzwoniliśmy do swoich rodziców z tą wiadomością. Zgodzili się. Przyjadą narazie bez naszych rodzeństw. Wieczorem zrobiliśmy seans filmowy z zimnym piwem. Włączyłam jakąś komedię romantyczną. W połowie filmu Piter zaczął mnie całować po ramieniu.

- Piter?

- No co? - spytał z kocimi oczami

Potem zaczęliśmy namiętnie się całować. Błądziłam rękami po jego ciele. On wpiął swoje dłonie w moje włosy. Kilka minut później byliśmy zupełnie nadzy i w końcu poczułam po co żyję. Powtórzyliśmy jeszcze z dwa razy i wyczerpani poszliśmy spać.

Zauważyłam, że ostatnio śnią mi się dziwne sny, a przyśniło mi się to:

Jak co tydzień poszłam z moją koleżanką Kasią na zajęcia kick-boxingu. W szatni przygotowałyśmy się do zajęć. Zmierzając korytarzem, zdziwiłyśmy się, że jesteśmy same. Sala, w której odbywały się treningi również była pusta. W pomieszczeniu obok usłyszałyśmy jakieś głosy. Poszłyśmy tam, ale kiedy zobaczyłyśmy przez lekko otwarte drzwi, co się tam dzieje, nie weszłyśmy do środka. Obserwowałyśmy wszystko dokładnie. To byli dwaj młodzi mężczyźni. Jeden z nich ewidentnie groził koledze. Poczułam, że strach rozszerzył mi źrenice. Złapałam Kasię za rękę i pociągnęłam, wskazując jej kierunek wyjścia. Ona jednak nieustępliwie stała i obserwowała kłótnię. Nagle jeden z mężczyzn rzucił się na drugiego! Popłynęła krew. Obleciał mnie blady strach. Poczułam, że zwilgotniały mi ręce. W pewnym momencie morderca spojrzał się na nas i zaczął biec w naszym kierunku. Zaczęłyśmy uciekać. Biegnąc, potknęłam się o stojący obok kubeł na śmieci. Chciałam szybko wstać i biec dalej za Kasią, ale poczułam, że ktoś trzyma mnie za nogę. Obejrzałam się zdecydowanie i zauważyłam stojącego nade mną mężczyznę, który trzymał zakrwawiony nóż. Strach zjeżył mi włosy na głowie. Zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy. Morderca zbliżył się do mnie, tak, że czułam jego oddech na mojej twarzy. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział : "Ty będziesz następna! ". Coś ścisnęło mnie za gardło, poczułam, że krew bardziej pulsuje w moich żyłach. Mężczyzna podniósł rękę, w której trzymał nóż. Spojrzał się na mnie z szyderczym wyrazem twarzy i wbił go w moją klatkę piersiową. Poczułam przeszywający ból i nagle...


Zerwałam się z łóżka! Z przerażeniem zaczęłam rozglądać się po pokoju. Czułam, że moje ręce są wilgotne z przejęcia. Na szczęście to był tylko sen ! 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
ZAPRASZAM DO ANKIETY (7 DNI DO KOŃCA!!!)
Jakie będziecie mieli średnią na koniec roku? Ja 3.94 :)

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 15

- Halo?

- Cześć Iga. Gdzie jesteś? Od 10 minut stoję pod twoimi drzwiami. - spytał.

- U rodziców. Kacper miał wypadek i musiałam przyjechać.

- Jak się czuje? Nic mu nie jest?

- Chyba dobrze. Nie wiem. Teraz akurat jedziemy do szpitala, bo dzwonili.

- Jak coś będziesz wiedziała to zadzwoń.

- Ok. Zadzwonię. Pa.

- Pa.

Wcale zapominałam, że mają dzisiaj przyjechać do Polski i zagrać półfinały i finał. Po chwili mama się odezwała.

- Kto dzwonił? - spytała.

- Mój narzeczony Piotrek.

- Zaręczyłaś się i nawet nam tego nie powiedziałaś?! - powiedziała ze złością.

- I mi?! - odezwała się Magda.

- Mamo, chciałam was zaprosić i Piotrka rodziców na obiad i wam o tym powiedzieć.

- Dobra, nie kłóćcie się. Nie to jest teraz najważniejsze. - wtrąciła się tata.

W ciszy pojechaliśmy do szpitala. Nikt się nie odzywał. Doszliśmy do gabinetu lekarza, który opiekował się Kacprem. Zapukaliśmy i weszliśmy do środka.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry. Proszę siadać. - powiedział lekarz, gdy weszliśmy do środka.

- Co z moim synem? - spytała mama.

- Przed 20 minutami się obudził. Stan stabilny. Czuję się dobrze. Przetrzymamy go jakieś 2 tygodnie w szpitalu na obserwacji.

- Możemy do niego iść?

- Tak. Proszę.

Podziękowaliśmy i udaliśmy się do sali numer 19, w której leżał Kacper. Weszliśmy do dużej, jasnej sali, w której leżał on i chłopiec w jego wieku. Posiedzieliśmy z nim. Powiedzieli mi jak do tego doszło. Po pół godzinie pożegnaliśmy się i poszliśmy do domu. Idąc korytarzem mama nagle zapytała z weselszym humorem.

- No to kiedy poznamy przyszłego zięcia?

- Jeszcze nie wiem. Niedawno się zaręczyliśmy. Jakieś dwa dni temu. Na chwilę obecną jest zajęty. Ma do rozegrania 2 mecze.

- Jest sportowcem?

- Tak. Jest siatkarzem.

- To musi być bardzo wysoki. Jak wyznaczycie termin spotkania rodzinnego to zadzwoń. Dobrze?

- Dobrze.

Dojechaliśmy do domu na godzinę 16.43. Poszłam z Magdą do swojego starego pokoju po drodze zabierając nasze torby.Rodzice zamówili pizze na kolację. Weszłyśmy do pokoju. rzucając torby pod ścianę. Pożyczyłam Kacpra laptop i oglądaliśmy na nim filmy. Po 10 minutach przeprosiłam Magdę i poszłam do pokoju Kacpra. Zadzwoniłam do Piotrka. Zdałam mu relacją z dzisiejszego dnia. Po rozmowie wróciłam do pokoju. Akurat mama weszła z pizzą i colą. Koło 22 poszłyśmy się wykąpać i spać.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Zapraszam do ankiety (zostało 10 dni!)
Kto jeszcze chodzi do szkoły lub na jakieś zajęcia?
Ja niestety muszę chodzić do 28 czerwa. :(

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 14

Później rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam na budzik. Wskazywał 8.46. Wstałam, poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się i skierowałam się do kuchni. Madzia już tam była i zrobiła pyszne śniadanie.

- Jak się spało? - spytała patrząc na mnie.

- Sama nie wiem. Śniło mi się jakieś tornado, polana, Anita.

- To musiał być koszmar! Czytałam w senniku, że tornado oznacza kłopoty w interesach i problemy osobiste.

- Eee... tam! Ja w takie rzeczy nie wierzę. Co dzisiaj robimy?

- A ty przypadkiem nie masz pracy?

- Mam urlop do 19 sierpnia.

- No to nie wiem co robimy. Może pójdziemy najpierw do parku pokarmić gołębie i kaczki, a potem w ramach spaceru zajść do kina na jakiś film. Co ty na to? - zaproponowałam

- Może być.

Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z mieszkania o 11.21. Nagle dostałam dziwny telefon od mamy.

- Halo?

- Córciu, przyjedź szybko do nas.

- Co się stało? - spytałam wystraszona.

- Przyjedź, proszę. - i się rozłączyła.

Powiedziałam Madzi o zmianie planów. Wróciłyśmy do mieszkania po kilka rzeczy i wsiadłyśmy do najwcześniejszego autobusu do naszego rodzinnego miasta. Wysiadłyśmy na przystanku i biegiem udałyśmy się do mojego domu. Dobrze, że jeszcze miałam swoje klucze do drzwi. Otworzyłam i weszłyśmy do środka. Panowała zupełna cisza.

- Mamo? Tato? - zapytałam niepewnie.

- Tu jesteśmy. - powiedziała mama, siedząca w kuchni z ojcem.

- Powiecie mi co się stało? - spytałam patrząc na ich przygnębione twarze.

- Kacper wczoraj miał wypadek. - powiedzieli z trudem.

- Coś mu się poważnego stało? - nie chciałam na nich krzyczeć, że dopiero teraz mi to oznajmili.

- Złamana kość udowa, lekki wstrząs mózgu, teraz jest w śpiące.

- Wyjdzie z tego, prawda?

- Fizycznie jak najbardziej tak, ale psychicznie nie wiemy, może jakiś ślad mu pozostanie. Doktor powiedział, że jak na 15-latka to i tak jest w dobrym stanie.

Po chwili mama dostała telefon ze szpitala.

- Musimy jechać do szpitala. - powiedziała

- Jadę z wami. Madzia chodź.

Zostawiłyśmy wszystkie rzeczy w salonie i pojechałyśmy z moimi rodzicami do szpitala. Po drodze zadzwoniła Piter.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest 14 rozdział. Pisany ostatnimi siłami mojej ręki.
Przepraszam za błędy i za taki krótki
Jak tam w szkole? (jak ktoś oczywiście jeszcze chodzi jak ja poprawiać oceny. :))
Zapraszam do ankiety

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 13

Następnego dnia koło 9 razem z Madzią poszłyśmy na spacer. Musiałam ją oderwać od tych myśli, więc zaciągnęłam ją na małe zakupy. Obeszłyśmy niemalże wszystkie sklepy w galerii. Każda sobie coś kupiła, Madzia - krótkie spodenki, T-shirt i sandałki, ja natomiast bokserkę, jeansy i tenisówki, i obie po dezodorancie, scrubie oraz stroju na siłownię. Zmęczone poszłyśmy coś przekąsić i odpocząć. Wstąpiłyśmy do kawiarni zamówiłyśmy cappuccino i sernik. Po zjedzeniu i rozmowie poszłyśmy z powrotem do domu. Była 15.37. Zdążyłyśmy jeszcze wstąpić do miejskiej biblioteki wypożyczyć jakieś ciekawe książki do czytania przed spaniem. Wypożyczyłyśmy "50 twarzy Graya" i "Poradnik pozytywnego myślenia". Po dotarciu do mieszkania obie przebrałyśmy się w "domowe" ubrania, czyli ulubione przez nas dresy i odpoczywałyśmy na kanapie przy oglądanie kolejnego odcinka "Dlaczego ja?". Za jakieś 10 minut usłyszałam dzwonek telefonu i pobiegłam go odebrać. Dzwoniła mama.

- Halo?

 - Iga? Tu mama. Jak się czujesz?

- Dobrze. A u ciebie?

- U mnie też dobrze. Posłuchaj oglądałam wiadomości i dowiedziałam się, że złapali niejakiego Tomasza S. za kradzież i sprzedaż za granicę samochodów i znęcanie się nad kilkoma dziewczynami i żoną. Dobrze, że dzieciom nic się nie stało. Prawda? Był dotychczas dwukrotnie karany na 3 lata w zawieszeniu.

- Prawda. Dobra mamo muszę kończyć jest u mnie Madzie i nie chce jej sama zostawiać.

- Ok. Pa, całuski.

- Pa.

Na początku nie przyszła mi na myśl, że to co powiedziała mi mama jest związane z Madzią, ale dopiero po rozmowie to przyszło to do głowy. Wróciłam do przyjaciółki.

- Kto dzwonił? - spytała

- Mama. Oglądała wiadomości. Powiedziała, że złapali Tomka za kradziesz samochodów, i ich sprzedaż za granicę i znęcanie się nad żoną i jakimiś dziewczynami.

Nastała niezręczna cisza. Potem spojrzała na mnie i zaczęła mówić.

- Kilka dni przed przyjazdem do ciebie. - zaczęła - Ja i kilka dziewczyn, koło 6 ich było, które Tomek uwiódł, złożyłyśmy pozew o znęcanie i w naszym imieniu i swoim poszła na rozprawę jego żona w przededniu przyjazdu tutaj do ciebie. W między czasie wyszło jeszcze te kradzież i sprzedaże za granice.

- Dlaczego od razu mi tego nie powiedziałaś?

- Sama nie wiem - wybuchła płaczem.

Przytuliłam ją i siedziałyśmy tak do wieczora. O 20 przełączyłam na mecz, w którym grał Pit. Grali z Argentyną. Przed rozpoczęciem meczu poszłam do kuchni zrobić popcorn i wlałam do dwóch wysokich szklanek zimną cole z lodem i zaniosłam do pokoju. Jedną dałam Magdzie, która już si uspokoiła, z z drugiej zaczęłam sączyć. Jeszcze przyniosłam popcorn. Obejrzałyśmy mecz. Chłopcy wygrali 3:1. MVP meczu Bartosz Kurek. Wyłączyłyśmy telewizor, poszłyśmy się umyć i poszłyśmy spać. Przed położeniem się do łóżka zadzwoniła do Piotrka z gratulacjami. Jeszcze przed spaniem rozmawiałam z Madzią przez godzinę. Powiedziałam, że zaręczyłam się z Nowakowskim i spytałam się czy nie zostaniem moją świadkową. Od razu się zgodziła. Choć jeszcze nie ustaliliśmy daty ślubu. Oprócz tego musimy o tym powiedzieć rodzicom i moim i Pita przy okazji zapoznamy się z teściami i rodzeństwem ukochanej osoby. Później położyłyśmy się do łóżek i nawet nie wiem kiedy zasnęłam i miałam bardzo dziwny sen:

Był spokojny poranek. Słońce świeciło z zenitu, temperatura przekroczyła 20 stopni Celsjusza. Poszłam leśną polaną do koleżanki Anity (byłą "przyjaciółkę"), która mieszka 200 metrów od mojego domu. Gdy wyszłam z lasu, ujrzałam wielkie chmury. Pomyślałam, że to jakaś zmiana pogody. U mojej koleżanki było rewelacyjnie. Graliśmy na komputerze w najnowszą grę, oglądaliśmy telewizję, pogawędziliśmy sobie o różnych sprawach i pograliśmy w karty. Spędziłam u niej chyba cały dzień. Zbliżała się godzina 19:00. Zaczynało się robić ciemno. Nie ukrywam, że bałam iść się po ciemku tą leśną polaną. Gdy do niej wszłam to widziałam zbliżające się tornado... Nie wiedziałam co mam robić. Szybko uciekłam z leśnej polany. Chciałam iść do mojej rodziny, lecz dom już tam nie stał... Wpadłam w panikę. Na polance nie było w ogóle drzew... Miałam jeszcze jedno wyjście - iść z powrotem do mojej koleżanki. Niestety, jej domu też już tam nie było. Dochodziła godzina 21:00. Było już bardzo ciemno... Jedyne co widziałem to ścięte drzewa... Nie widziałam ani jednego domu. Tornada również. Położyłam się na trawie. 

Rano obudziłam się we własnym domu zalana potem. Spojrzałam szybko za okno. Wszystko było tak jak zawsze.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział 13. Dla nie których szczęśliwy numerek, ale innych pechowych. 
Przepraszam za błędy.
Zapraszam do ankiety.

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 12

Zbliżał się czas wyjazdu Piotrka. Spotykaliśmy się codziennie. Dwa dni przed wyjazdem poszłam na zakupy. Kupiłam drobny prezent dla Pita i upiekłam ciasto. Wieczorem umówiliśmy się u mnie. Usłyszałam pukanie i poszłam otworzyć.

- Cześć

- Cześć. Wejdź. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

Poszliśmy do kuchni. Piter zaczął kroić ciasto z takim spojrzeniem, że mógł naraz zjeść całe te ciasto.

- Piotrek. Chciałam Ci coś dać.

- Co chciałaś mi dać? - zostawił ciasto, podszedł do mnie i zaczął całować po szyi.

Wyjęłam pudełeczko z kieszeni i wręczyłam je Nowakowskiemu. Otworzył i wyciągnął jego zawartość.

- Śliczny. - powiedział szeptem, zakładając sobie naszyjnik. - Teraz ja mam coś dla ciebie. Zaczekaj chwilę.

Spojrzałam na niego z pytającą miną. Szybko wyszedł z kuchni i tak samo wrócił z zamszowym pudełeczkiem. Uklęknął na kolano, spojrzał mi w oczy i je otworzył.

- Ignacjo Kaczmarczyk. Wyjdziesz za mnie?

- Tak, Piotrze Nowakowski. - I rzuciłam się mu na szyję.

W tym momencie nie posiadałam się z radości. Zatopiliśmy się w swoich ustach. Wziął mnie na swoich biodrach do łóżka. Zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania nie przerywając namiętnych pocałunków, błądziliśmy rękami po swoich ciałach, aż dotarliśmy do końca. po chwili wytchnienia zasnęliśmy. Obudziłam się następnego dnia. Piotrka już nie było. Zostawił kartkę "KOCHAM CIĘ. :*". Wstałam zerkając na zegarek. 8.41. Dzisiaj miałam wolne, więc postanowiłam spędzić cały dzień w domu na leniuchowaniu. Po zjedzeniu śniadania dostałam SMS-a od Magdy.

-"Cześć Iga. Mogłabym u ciebie przenocować na jakiś czas?"

-"Oczywiście, ze mogłabyś. Powiedz o której będziesz?"

-"Koło 14.30."

-"Ok. Będę czekała. Pa."

-"Pa. Kocham Cię."

Przez ten czas ogarnęłam w całym domu, zrobiłam zakupy i zaczęłam robić obiad. Włożyłam naczynie żaroodporne z jedzeniem do piekarnika, by się upiekło. Spojrzałam na zegarek. 13.35. "Jak Madzia przyjdzie to akurat się upiecze." Ogarniałam w kuchni, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam mokre ręce o ścierkę i poszłam otworzyć. Przed drzwiami ujrzałam zapłakaną Magdę z wielką walizką.

- Madzia, co się stało? - zapytałam się przytulając ją, a ona jeszcze bardziej się rozpłakało. - Chodź do środka.

Weszłyśmy do środka. Nie mogłam ją uspokoić. Po jakiś 10 minutach uspokoiła się. Opowiedziała mi z szczegółami, co się stało. To jak poznała niejakiego Tomka i jak on ją oszukał wyciągając od niej ostatnie grosiaki. Nic mi nie mówiła, bo nie chciała mnie martwić. Aż do tej pory.

- Powiedziałaś o tym wszystkim rodzicom?

- Jeszcze nie. Ty jesteś pierwszą osobą, która o tym wszystkim wie. Nie wiem jak się po tym pozbieram.

- Nie martw się ja ci pomogę. Jutro pojedziemy do twoich rodziców i powiemy o tym. Ok?

- Dobrze.

Zjedliśmy obiad i obmyślałyśmy jak powiedziem rodzicom Madzi o tej sytucji.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny, dwunasty już rozdział.
Jutro Dzień Dziecka.
Cieszycie się?
Przepraszam za błędy i zapraszam do ankiety.
Czytasz=Komentujesz

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 11

Przez jakieś pół godziny siedziałam bez ruchu wpatrując się w list. A treść listu brzmiała tak:
"Piotrek zrozumiał swój błąd, jaki popełnił kilka lat wcześniej zrywając z moją córką Katarzyną. Od kilku dni się spotykają. Teraz będą szczęśliwą rodziną i spodziewają się dziecka. I nie próbuj ich rozdzielić, bo mnie do końca życia popamiętasz. Z uszanowaniem Elżbieta Szymańska."
Koło 15 poszłam do Pita o wytłumaczenie tej sytuacji. Przy jego drzwiach usłyszałam, że ktoś się kłóci u niego. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi zbulwersowany Piotrek.

- To ja przyjdę jutro - powiedziała kobieta i wyszła przyglądając mi się z lekkim uśmiechem.

- Wchodź Iga. - powiedział zapraszając mnie do środka.

- Kto to był? Jak wolno spytać. - spytałam niepewnie.

- Moja mama. Pokłóciliśmy się o Kaśkę. Robi mi wyrzuty, że niby do niej wróciłem, że niby zrobiłem jej dziecko i chce jej zniszczyć małżeństwo. Ale ja przecież jestem z tobą i nie mam zamiaru do niej wracać.

- Wierzę Ci. Chciałam coś ci pokazać.

Wyciągnęłam z kieszeni list od pani Elżbiety, matki Kaśki. Przeczytał i zaczął walić pięścią w ścianę.

- Piotrek. Proszę, przestań.

Popatrzyła na mnie i mocno przytulił. Zdecydowaliśmy, że złożymy skargę o nękanie. Trener Kowal dał kilka dni wolnego Pitowi na zaistniałą sytuację. Koledzy z zespołu bardzo nas wspierali, szczególnie Igła. Nasz "doradca" od nagłych przypadków.
Po kilku dniach spędzonych na komisariacie i wyjaśnianiu całej sytuacji przyszedł czas na wyznaczenie pierwszej rozprawy. Ustalili na 15 lipca. Został tylko tydzień. Szybko upłynął. Pobudka, praca, po pracy krótki spacer lub zakupy i kolejny spacer wieczorem raz z Piotrem, raz z Magdą. I przyszedł ten dzień. O godzinie 13 się zaczęło. Przesłuchali mnie, Pita, panią Elżbietę, Kaśkę, jej męża i jeszcze kilka osób. Trwało to półtorej godziny. Później była półgodzinna przerwa, na której Igła z Zibim przynieśli jakieś ciasteczka i picie oraz trzymali za nas kciuki. Zawołali nas do sali i pani sędzia wyczytała wyrok. Oskarżyli panią Elżbietę na  2 lata w zawieszeniu na rok i zakaz zbliżania się do nas (czyt. mnie i Pita) na odległość 300 m. Odetchnęliśmy z ulgą, że nie będzie nikt już nas prześladować i nachodzić. Po rozprawie Kaśka przeprosiła za tą całą sytuację. Po wyjściu z sądu razem z Igłą i Zibim poszliśmy na obiad do restauracji "Amor". Zamówiliśmy po naleśniku z serem i po herbacie, a obsługa na zapleczu szalała ze szczęścia, że siatkarze przyszli do ich restauracji. Po zjedzeniu z Pitem poszłam na spacer, a chłopacy na jakieś spotkanie z studentami.

- Jak się czujesz? - Zapytał po kilku minutach ciszy.

- Ulgę i taki przyjemy spokój. A ty kochanie?

- Czuję się szczęśliwy będąc przy tobie. - powiedział patrząc mi w oczy, pocałował mocno w usta i poszliśmy do domu.

Weszliśmy do jego mieszkania. Była 16.36. Od razu poszliśmy do kuchni. Piotrek zaparzył herbatę, usiadł na przeciwko mnie i przyglądał mi się.

- Co? - zapytałam marszcząc brwi.

- Nic. Jesteś taka ładna, że nie mogę się napatrzeć.

Zaczęłam się śmiać. Pocałowałam go. Po chwili udaliśmy się do salonu i zaczęliśmy oglądać mecz siatkówki oczywiści Brazylia - Serbia, bo zaczął się sezon reprezetacyjny, który odbywał się u nas. Nasi kolejny mecz grali za 4 dni w Warszawie. Pioterk wróci dopiero na mecz w Gdańsku, czyli za 9 dni.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędny i za to że tak późno dodałam. Ale wiecie szkoła.
Dzisiaj Dzień Mamy, więc wszystkim mamom wszystkiego, wszystkiego najlepszego.
Jak tam emocje po towrzyskich z Serbią i po meczy BVB vs. Bayer ?

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 10

Tą kobietą była oczywiście matka byłej dziewczyny Pita. Gdy nas zobaczyli odrazu poszli do pokoju dyrektora.

- Co się stał? - zapytałam Jolkę, sekretarkę.

- Przyszła siostra dyrektora. Zaczęli się kłócić. - powiedziała.

- To jest siostra dyrektora? O co się kłócili? - spytałam się szeptem by nas nie usłyszeli.

- Tak. Kłócili się o jakiegoś chłopaka. Nie wiem dokładnie o jakiego i o co chodzi, bo przyszłam jakieś 10 minut przed wami.

Tysiąc myśli zebrały mi się w głowie. Po wypiciu herbaty pożegnałam się z dziewczynami i poszłam do swoich obowiązków. Siatkarze akurat mieli siłownię i niektórych trzeba było wymasować. Trafiło mi się na Piotra.

- Piotrek. Widziałam tą kobietę co mnie prześladuję tutaj w budynku. Jolka powiedziała, że jest siostrą dyrektora i kłócili się o jakiegoś chłopaka. Pewnie o Ciebie chodziło. Piter martwię się. Ona ewidentnie chcę nas rozdzielić.

- Żartujesz?! I nie martw się nikt nas nie rozdzieli. Spotkamy się później.

- Nie. Poważnie mówię.

- Porozmawiamy  o tym na spokojnie.

Gdy go wymasowałam, poszłam wypisywać skierowania na badania kontrolne. Umówiłam się z Nowakowskim na wieczór, bu przedyskutować o zaistniałej sytuacji. Po zakończonej pracy poszłam na zakupy do galerii. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. W perfumerii zauważyłam kobietę od anonimów, więc szybko poszłam do kasy z zakupami. Ale i tak nic to nie dało. Ciągle za mną łaziła. A to do kawiarni, a to do sklepu obuwniczego. Chodziła krok w krok. Wychodząc z galerii, zobaczyłam jak wsiada do auta i odjeżdża. Uff... Wreszcie. Ja tym czasem poszłam na przystanek i czekałam na autobus. Po 10 minutach przyjechał. Wsiadłam, skasowałam bilet i usiadłam na wolnym miejscu przy oknie. Po 20 minutach jazdy wysiadłam na przystanku koło mojego bloku. Była 17.30. Za jakąś godzinę przychodzi Piter. Wchodząc na klatkę sprawdziłam pocztę i poszłam do swojego mieszkania. Przyszły rachunki, opłaty i list od nieznanej mi osoby. Gdy tylko przeczytałam go nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Zapraszam do komentowania.
Wasz ulubiony siatkarz to...
Zamigotał świat
Znalezione. Podoba wam się?

środa, 15 maja 2013

Coś od siebie

Jak wam minął dzień? Mi w miarę dobrze.
Chciałam Was zapytać się czy podoba się moje opowiadanie? 
Dzisiaj jest 15 maja. Wiecie co dzisiaj jest?
Tak, tak. Dziś są urodziny naszego najlepszego libero Krzyśka Ignaczaka.
Więc życzę wszystkiego najlepszego, żadnych kontuzji, spełnienia marzeń.
A wy co mu życzycie?
Czytasz=Komentujesz=Motywujesz.!

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 9

Pit przyjrzał mi się z dokładną z szokowaną miną. Usiadł na sofie koło mnie.

- Powiesz mi co się dzieję? - spytał

- Tak. Powiem.

Opowiedziałam mu o co mi chodzi, zaczynając od śmierci syna sąsiadów (wtedy dostałam pierwszego anonima) poprzez opis tej kobiety do sytuacji, która miała miejsce kilka godzina wcześniej.

- Chciałam cię zapytać czy znasz tą kobietę?

Po chwili zastanowienia Piter oznajmił za smutkiem w głosie.

- To jest matka mojej byłej, która nie pogodziła się, że zerwałem z jej córką. Chodziliśmy koło roku, w pierwszej klasie liceum, ale gdzieś około dwóch miesięcy od rostania Ada, tak miała na imię, zaczęła brać narkotyki. Wtedy opuściła się w nauce, spotykała się z jakimiś dziwnymi typami spod ciemnej gwiazdy, ignorowała mnie. Nie chciałem chodzić z taką dziewczyną. Później jakieś półtora miesiąca też nachodziła mnie ta kobieta. Po tym nachodzeniu, z tego co słyszalem, Ada poszała na odwyk. A raczej jej matka ją tam zaciągnęła. Była pod stałą kontrolą. Nawet po wyjściu ze szpitala. Pomogło. Tydzień temu  dowiedziałem się od mamy, że ma jakiegoś narzeczonego. Oczekują dziecka, ale i tak jej matka nie może się z tym jak widać pogodzić.

Po tej wypowiedzi zapadła cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie powiem, ale mnie to trochę zaszokowało.

- Wiesz co? Mam pomysł. - powiedział Pit przerywając ciszę.

- Jaki?

- Pójdę teraz z tobą na policję i powiemy wszystko o tej kobiecie.

I tak zrobiliśmy. Pioterk jeszcze na chwilę poszedł do swojego mieszkania zostawić rzeczy i wziąść kluczyki od samochodu. Wsiadliśmy do jego Audi A6 i ruszyliśmy. Weszliśmy do budynku i od razu skierowaliśmy się do pokoju, gdzie składałam wcześniej zeznania.

- Dzień dobry - powiedzieliśmy chórem.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Chiałam złożyć zeznania dopełniające w mojej sprawie.

- Dobrze. Proszę usiąść. - wskazał policjant ręką na krzesełka.

Po złożeniu zeznań Pit zabrał mnie na przejażczkę po mieście. Wróciliśmy koło 18. Poszliśmy do mojego mieszkania i rozmawialiśmy gdzieś do 22. Następnego dnia wstałam 10 minut przed budzikiem. Poszłam ubrać się, zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz. Po drodze napotkałam Renatę, recepcjonistkę, i razem poszłyśmy do pracy. Wchodząc do budynku usłyszeliśmy, że ktoś się kłóci, dość ostro. Otworzyliśmy drzwi do sekretariatu i ujrzeliśmy kobietę i naszego dyrektora.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy. Myślę, że się wam podoba.
Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę się doczekać Ligi Światowe.
Lili
Proszę o komentowanie. :)

środa, 8 maja 2013

Rozdział 8

Weszłam do mieszkania zostawiając zakupy w kuchni na blacie kuchennym. Usiadłam przy stoliku kładąc przed sobą anonim myśląc nad tą całą sytuacją. Nie minęła minuta i ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Przed sobą ujrzałam dwóch facetów. "Moi ochroniarze" pan Dariusz i Paweł.

 - Dzień dobry, pani Ignacjo. - powiedział jeden z nich.

- Dzień dobry. Zapraszam. - wskazałam ręką, żeby weszli do środka. - Ustaliliście coś? Wiecie cokolwiek? Przed chwilą dostałam kolejnego anonima - powiedziałam zdenerwowana.

- Tak. Osoba ta jest kobietą. Zrobiliśmy to zdjęcie jak była pani w sklepie. - pan Paweł pokazał mi zdjęcie z aparatu. Była to wysoka kobieta, gdzieś 170, miedziane włosy do ramion, szczupła, tatuaż ważki na prawym nadgarstku, na oko gdzieś około 45 lat.

- Czytałam pani ten ostatni anonim i zna pani tą kobietę?

- Jeszcze nie czytałam i nie znam tej kobiety. Pierwszy raz ją na oczy widzę.

- A mogę zobaczyć ten anonim?

- Tak, tak. Oczywiście. - poszłam do kuchni po niego.

Wręczyłam ów list panu Pawłowi i przeczytał go na głos: "Jeszcze raz spotkasz się z MOIM Piotrkiem to cię zabiję. Ostrzegam cię ostatni raz. Pożałujesz tego!!!".

- A więc chodzi jej o Piotrka. - głośno pomyślałam.

- Któż to jest ten Piotrek? - zapytał pan Dariusz.

- Mój sąsiad, a zarazem chłopak. Mieszka piętro wyżej.

Opowiedziałam wszystko co uważałam za stosowne o Nowakowskim. Po czym panowie wyszli. Była 13.15. Po jakimś półtora godzinnym przemyśleniu zadzwoniłam do Pita, czy do mnie przyjedzie, co chcę z nim porozmawiać. Powiedział, że przyjedzie za godzinę, gdyż ma jeszcze trening. Spojrzałam na zegarek. Wyświetlał godzinę za piętnaście trzecia. Przez tą godzinę zjadłam obiad, pozmywałam naczynia, po segregowałam ubrania na czyste i brudne, ciągle myśląc o tej kobiecie. Od myśli odciągnął mnie dzwonek do drzwi. Piotrek.

- Cześć. Co się dzieje? Długo się nie odzywałaś. - powiedział wchodząc do mieszkania.

- Cześć. Wiem, że się długo nie odzywałam, ale mam pewien problem z anonimami, które wysyła mi jakaś kobieta, której nie znam i jest to powiązane z tobą.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy i za to, że taki krótki.
Wasze ulubione piosenki?
CZYTASZ = KOMENTARZ
Piosenka dnia

sobota, 4 maja 2013

Dziękuję :)

No to muszę wam podziękować za pierwszy 1000 wyświetleń (dokładniej 1030 jak ostatnio potrzyłam). Jeszcze raz bardzo dziękuję. :)***

Dzisiaj, 4 maja, ma urodziny jeden z naszych kochanych reprezentantów Polski w siatkówce Zbigniew Bartman. Więc:

Sto lat! Sto lat! wujek krzyczy,
ciocia wręcza kosz słodyczy,
dziadek w nowej swej koszuli,
babcia Cię do siebie tuli,
mama torcik dekoruje,
tato wszystko to filmuje...
Skąd to całe zamieszanie?
Urodzinki masz kochanie

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 7

Obudziłam się po 8. Piotrek jeszcze smaczne spał. Ja w tym czasie zebrałam ciuchy na jedną kupkę, ubrałam się i zaczęłam przygotowywać jajecznicę ze szczypiorkiem. Wstawiając wodę na herbatę poczułam Nowakowskiego dłonie na moich biodrach.

- Cześć kochanie.

- Cześć. Jak się spało? - zapytałam

- Bardzo dobrze. A tobie?

- Wyśmienicie. - oznajmiłam całując go w usta.

- Co masz dobrego do jedzenia?

- Jajecznice ze szczypiorkiem.

Nałożyłam na talerze i w milczeniu zjedliśmy śniadanie. Pit podziękował za śniadanie i poszedł do swojego mieszkania. Ogarnęłam w kuchni, jak i w całym domu. Ubrałam się, nałożyłam makijaż i poszłam dochodzić po centrum handlowym. Po drodze zadzwoniłam do Kingi, koleżanki ze studiów, i poszłyśmy razem. Połaziłyśmy po sklepach. Obie kupiłyśmy kilka drobiazgów i wstąpiłyśmy do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy latte oraz pogawędziłyśmy sobie o wszystkim co nam przyszło na język. Rozeszłyśmy się do domów koło 16.40. Szłam spacerkiem przyglądając się wszystkim, którzy wracali z pracy do swoich mieszkań. Zbli
żąjąc się pod swój blok zauważyłam radiowóz policyjny i karetkę.

- Co się stało? - zapytałam zapłakanej pani Wiśniewskiej.

- Syn państwa Michalaków, Łukasz, nie żyje. Leżał w piwnicy cały w krwi. Mój mąż go znalazł. - powiedziała ledwie ją rozumiejąc.

Gdy już karetka z ciałem Łukasza, policja zbierała informacje od wszystkich sąsiadów. Mnie też pytali. Powiedziałam to co wiedziałam o chłopaku. Po przesłuchaniu weszłam do mieszkania, wcześniej sprawdzając pocztę. W skrzynce były 3 listy. Od rodziców, rachunek za telefon i anonimowy. Otworzyłam zniecierpliwiona list bez nadawcy. Ktoś mi groziła, że mnie zabiję.

Dwa tygodnie później

Dostawałam takie groźby co drugi dzień. W piątek po pracy poszłam na policję. Wchodząc do budynku do razu skierowałam się do pokoju, w którym przyjmowali zgłoszenia. Opowiedziałam o tych listownych groźbach. Policjanci stwierdzili, że coś zrobią. Wieczorem zadzwonili do mnie i powiedzieli, że podstawili tajniaków. Następnego dnia obudziła mnie sygnał dzwoniącego telefonu. Odebrałam. Dzwoniła mama. Rozmawiałyśmy jakieś 30 min. i poszłam do osiedlowego sklepiku po świeże bułki. Wracając ze sklepu  sprawdziłam skrzynkę i był tam kolejny anonim.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy. :) Myślę, że wam się podoba. :)
Stay